Karzda buka je pożondna. Gościmy w Zuom...
Zuom Karlos- miejsce dość specyficzne i wyróżniające się na rynku Poznańskich nie tylko burgerów, lecz ogólnie rzecz biorąc lokali gastronomicznych. Ale czy Zuom wyróżnia się tylko na tle Poznania? Czy znajdziemy drugie tak odjechane miejsce w skali całego kraju? To pytanie pozostawiam bez odpowiedzi, jednocześnie zapraszając was na relację z restauracji, w której niekoniecznie jedzenie wzbudza najwięcej emocji.
Zuom to miejsce- jak sama nazwa wskazuje- wykonane w całości ze złomu. Prowadzony jest on przez Kubę Karlewicza, który lokalem zajmuje się sam. Jak powiedział w jednym z wywiadów, „Powiedziałem żonie, że nie wrócę na etat. Będę zbierał złom albo smażył hamburgery i się potem okazało, że robię jedno i drugie i jeszcze w dodatku bardzo to lubię”
Lokal znajduje się pod adresem… No właśnie to by było zbyt proste, żeby Karlos po prostu udostępnił adres. Na fnapageu facebookowym Zuoma możemy znaleźć udostępnienie lokalizacji i z takiej właśnie opcji odnalezienia tego miejsca skorzystaliśmy. Po piętnastominutowym spacerze w mroźny grudniowy wieczór dotarliśmy w wyznaczone miejsce… a po Zuomie ani śladu. Lokalizacja udostępniona na facebooku okazała się błędna. Prawidłową znaleźliśmy dopiero po wyszkaniu tego miejsca w mapach google.
Godziny otwarcia? Karlos otwiera i zamyka lokal wtedy kiedy chce, a informuje o tym na facebookowym fanpage’u, który sam w sobie prowadzony jest w sposób wyjątkowy, niewpasowujący się w żadne przyjęte standardy gastronomicznego marketingu. Stężenie w postach błędów ortograficznych, interpunkcyjnych i wszystkich innych możliwych do popełnienia w języku polskim jest większe niż na moich dyktandach w drugiej klasie szkoły podstawowej, informacje podawane są szyfrem, którego rozczytanie może sprawiać problem osobom, które zawitały tu pierwszy raz, a to wszystko uzupełniane jest memami i gifami nie zawsze poprawnymi politycznie.
Tutaj podaję link do konta i zachęcam gorąco do zapoznania się z nim, ponieważ już tam w dużym stopniu idzie poczuć klimat, który czeka nas na miejscu.
https://www.facebook.com/zuomkarlos
Gdy zawitamy do Zuoma, na przywitanie natkniemy się na... zamkniętą furtkę i taką informację:
Aby dostać się do środka, należy wejść na podaną stronę internetową, na której znajduje się kod do furtki, oraz taka krótka informacja dla klientów:
Jakie było nasze zdziwienie, gdy okazało się, że kodem do wrót tego królestwa okazała się godzina śmierci papieża Polaka? Absolutnie żadne, bo to idealnie wpisuje się w poczucie humoru gospodarza tego miejsca.
Gdy już udało się wejść do środka, musieliśmy pozbierać szczęki z podłogi. Ciężko opisać słowami to co zobaczyliśmy w środku, więc wrzucam zdjęcia.
Proces zamawiania jedzenia również jest dość oryginalny. Bierzesz marker i kartkę jak niżej na zdjęciu, zaznaczasz co chciałbyś zamówić, rysujesz symbol identyfikujący, a następnie zanosisz w wyznaczone miejsce. Jedzenie odbierasz po wywołaniu twojego symbolu, a płacisz po jedzeniu.
Przechodząc do samych burgerów, zamówiłem klasyka na ostro. Burgery same w sobie mogę uznać za solidne, lecz nie powiedziałbym, że najlepsze jakie w życiu jadłem. Smaki odpowiednio wysmażonego, dość cienkiego kawałka mięsa, świeżych warzyw, chrupiącej bułki i sosu, którego ostrość była wyraźnie odczuwalna, ale nie paraliżująca. Za burgera zapłaciłem 25zł i tu widzę największy problem, ponieważ w tej cenie za podstawową wersję burgera spodziewałbym się trochę więcej, przede wszystkim jeśli chodzi o grubość mięsa, które w tym wypadku jest zbliżone raczej do tych z fast-foodów (oczywiście jakość i smak mięsa jest tu nieporównywalnie lepsza), niż do tych z dobrych burgerowni. Uważam że stosunek ceny do tego co otrzymujemy do jedzenia mógłby być bardziej korzystny.
Podsumowując, Zuom to pozycja obowiązkowa dla wszystkich, którzy cenią sobie kreatywne, niesztampowe, w pewnym sensie nawet dość kontrowersyjne miejsca, cechujące się niesamowitym klimatem i atmosferą, a przy okazji lubią zjeść naprawdę dobrego burgera. Czy najlepszego w mieście? Takiej tezy nie odważę się postawić, uważam że pod tym względem lepiej wypada choćby Fat-bob. Do Zuoma nie przychodzi się jednak wyłącznie po doznania kulinarne, ale również, a za pierwszym razem, być może i przede wszystkim po doznania, jakby absurdalnie to w tym wypadku nie zabrzmiało- estetyczne. Dlatego właśnie zachęcam gorąco do odwiedzenia tego lokalu choćby po to, żeby przekonać się, czy to miejsce jest właśnie dla Ciebie.